Przepraszam, że tak długo nie ukazywało
się nowe opowiadanie, ale już jest pierwszy rozdział i mam nadzieję, że wam się
podoba :D miłego czytania
Magnus
siedział przy biurku, próbując rozszyfrować pewien napis. Wykluczył już chyba
każdy znany sobie język. Czarownik ziewnął przeciągle. Było już późno. Chętnie
położyłby się do łóżka, zwłaszcza, że czekał tam na niego Alec, jednak obiecał
Catarinie, że rozprawi się z szyfrem do rana. Niestety, nic nie przychodziło mu
do głowy.
Drgnął,
gdy drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł Alec. Miał na sobie tylko
spodnie od dresu, a jego włosy były wilgotne. W ręce trzymał kubek z parującym
napojem.
-
Magnus, chodź już spać- powiedział, zamykając za sobą drzwi.- Dokończysz to
jutro.
-
Muszę to skończyć do rana- odparł Czarownik spoglądając, z nieco wymuszonym
uśmiechem, na Aleca.- Obiecałem Catarinie…
-
Szkoda…- westchnął chłopak.- Mam dla ciebie kakao- dodał zmieniając temat.
-
Dzięki- odparł Magnus przeglądając notatki zawalające blat.
Alec
podszedł do niego, stawiając kubek z kakao na jedynym wolnym od papierów
skrawku biurka. Chłopak pocałował lekko Magnusa.
-
Dobranoc- szepnął mu do ucha i wyszedł z pokoju.
Dobranoc-
pomyślał Czarownik powracając do przeglądania notatek.
***
Gdy
Alec się obudził, słońce wpadało do pokoju przez wąską szczelinę między
zasłonami. Chłopak przewrócił się na drugi bok, ale nie zobaczył Magnusa, tylko
Prezesa Miau zwiniętego w puszysty kłębek na poduszce.
Czy
Magnus w ogóle się położył?- zastanawiał się Alec, wstając z łóżka.
Przeciągną
się i podszedł do szafy. Miał u Magnusa kilka ubrań. Wybrał stare wytarte
jeansy i granatowy T- shirt. Skierował się do łazienki, żeby wziąć prysznic.
Odkręcił
wodę i wszedł do kabiny. Już po chwili, gorąca para wypełniła całe pomieszczenie.
Nagle
rozległ się dzwonek w komórce Aleca. Chłopak wściekły wyszedł spod prysznica i
sięgnął po komórkę leżącą na brzegu umywalki. Dzwoniła Isabelle.
-
Hej, Izzy- powitał siostrę.
-
Hej. Musisz wrócić do Instytutu- powiedziała ziewając do słuchawki. Chłopak
dopiero teraz zaczął zastanawiać się, która może być godzina. Wnioskując ze
słońca nie mogło być bardzo wcześnie, co nasuwało mu kolejne pytanie,- co Izzy
robiła w nocy?
-
Słuchasz mnie?! - wrzaski siostry wyrwały go z zamyślenia.
-
Tak, tak - odparł szybko.- Muszę wrócić do Instytutu- powtórzył jej słowa.
-
Iiiii? - zapytała.
-
I to wszystko- odparł Alec i rozłączył się z siostrą.
Izzy
nie brzmiała a wystraszoną, ani spiętą, więc chłopak nie przejął się zbytnio
jej słowami i postanowił w spokoju dokończyć prysznic. Jednak, po chwili telefon
znowu się odezwał. Chłopak nie miał zamiaru odbierać. Po chwili dzwonek umilkł.
Gdy
chłopak wyszedł spod prysznica, sprawdził nieodebrane połączenie i od razu pożałował,
że nie pofatygował się do telefonu.
Dzwoniła
Magnus. Alec poczuł ucisk w żołądku. Gdzie podziewał się czarownik? Chłopak szybko
wybrał numer i oddzwonił.
Magnus
nie odebrał. Ucisk w żołądku stał się mocniejszy. Coś się stało- przemknęło mu przez
głowę, ale szybko odgonił posępne myśli. Pewnie musiał gdzieś iść, może do
Catariny. Tak, na pewno do Catariny, poradził sobie z szyfrem i do niej
poszedł. Nie panikuj - nakazał sobie w myślach.
Szybko
się ubrał i wytarł ręcznikiem mokre włosy. Były już trochę za długie i wpadały
my do oczu. Odgarnął je niecierpliwym gestem.
Poszedł
do kuchni, zrobił sobie kawę, ale nie był głodny. Wziął kubek z parującym
napojem i wszedł do salony. Na niskim, drewnianym stoliku kawowym stała
wiktoriańska waza, a w niej bukiet czerwonych lilii- ulubionych kwiatów Aleca.
Chłopak uśmiechnął się sam do siebie i usiadł na czarnej kanapie, stawiając kubek
z kawą obok kwiatów. Dostrzegł białą karteczkę pośród czerwonych lilii. Wyjął
ją i rozwinął. Od razu rozpoznał pismo Magnusa.
Musiałem wyjść.
Mam nadzieję, że kwiaty
Ci się podobają.
Kocham Cię
Mags :*
Karteczka,
tak samo jak kwiaty, była cała w brokacie., co wcale nie zdziwiło Aleca. Chłopak
schował ją do kieszeni wytartych jeansów, spoglądając przy okazji na zegarek.
Dochodziła dziewiąta, powinien iść do Instytutu, ale wcale nie miał ochoty tam
wracać.
Izzy
ciągle nawijała o Simonie, Clary i Jace obściskiwali się przy każdej okazji, a
jego matka chodziła przygnębiona i nieobecna. Chłopak wolał zostać w mieszkaniu
Magnusa, nawet, jeżeli miałby siedzieć tu sam.
Nagle
rozległ się dzwonek jego telefonu. Dzwoniła Isabelle.
-
Halo?- Alec wiedział, co za chwilę powie Izzy „Masz wracać do Instytutu”
-
Hej, Alec- przywitała się. W jej głosie słychać było gniew. - Słuchaj, musisz przyjść do Instytutu. To ważne-
mówiła głosem niecierpiącym sprzeciwu.
-
Po co? - zapytał Alec, szczerze ciekawy, dlaczego był tak bardzo potrzebny.
-
Bo twój parabatai ma dzisiaj urodziny!-
Powiedziała Izzy.
-
Na Anioła! Kompletnie o tym zapomniałem- Chłopak zerwał się na równe nogi i
popędził do sypialni.- Dobrze, że mam już prezent- mruknął bardziej do siebie,
niż do siostry.
-
Przyjdź prosto do biblioteki, wszystko ci wyjaśnimy- dodała Isabelle i
rozłączyła się.
Alec
zabrał paczkę i sięgną po kurtkę. Po chwili był już gotowy do wyjścia. Opuszczając
mieszkanie, spojrzał po raz ostatni na bukiet, który iskrzył się w słońcu
wpadającym przez duże okna w salonie. Uśmiechnął się do siebie jeszcze raz i
zamknął drzwi mieszkania.
***
W
Instytucie było cicho. Jace przemknął pomiędzy ławkami, kierując się do starej windy.
Nacisnął niecierpliwie guzik na ścianie, po chwili przyjechała z głośnym
zgrzytem.
Ktoś
w końcu musi ją naprawić- pomyślał wsiadając do środka. Na jednym z luster
windy przyklejona była kartka z napisem
IDŹ COŚ ZJEŚĆ
Jace
tylko uniósł brwi i wysiadł na pierwszym piętrze.
Hol
był cichy i pusty. Nie słyszał nikogo. Rozpiął pas z bronią i powiesił go na
wieszaku, zdjął ubłocone buty i postawił w kącie. Cieszył się, że nie ma tu
Maryse, bo nakrzyczałaby na niego, za to, że brudzi dywan. Jace podążył długim
korytarzem do kuchni. Pomieszczenie było jednak puste. Chłopak już miał wyjść,
gdy postrzegł kartkę leżącą na stole. Jace podniósł ją i przeczytał napis
nabazgrany czerwonym markerem.
TO NIE TU!!!
MOŻE MUZYKA WSKAŻE CI
WŁAŚCIWĄ DROGĘ.
- Co
to za zagadki?- mruknął sam do siebie, mnąc papier w ręce.
Wyrzucił
kartkę do kosza i wyszedł powrotem na korytarz. Muzyka… muzyka wskaże ci drogę…
Są w sali muzycznej- pomyślał i podążył we właściwym
kierunku. Szybko dotarł na miejsce. Drzwi były zamknięte na klucz, ale dla Jace’a
nie była to przeszkoda. Wyjął stele i szybko narysował znak otwarcia.
Ku własnej irytacji spostrzegł, że tutaj również nikogo nie
ma, za to na fortepianie leżała kolejna kartka, tym razem zapisana na zielono.
PUDŁO!!
MOŻE CZAS
NA TRENING?
Jace miał już dosyć tych zagadek, choć ta była akurat banalna.
Od razu domyślił się, że chodzi o salę treningową… która znajdowała się po
drugiej stronie Instytutu. Jace przeklął pod nosem, rzucając zmiętą kartkę pod
fortepian. Wyszedł z pomieszczenia. Zanim dotarł do sali treningowej miał już
po dziurki w nosie tych zagadek i niespodzianek.
Był pewien, że i tutaj nie znajdzie nikogo, więc nie zdziwił
się, gdy otworzył drzwi, zaglądając do pomieszczenia. Miał ochotę trzasnąć
drzwiami i dać sobie spokój z tym wszystkim, jednak dostrzegł kolejną kartkę,
tym razem przybitą do tarczy za pomocą strzały. Napis zrobiony był kredą i gdy
Jace niechcący przetarł palcem po literach zamazał napis, zniekształcając
tekst.
JUŻ BLISKO
TERAZ CZAS OD
Tyle
udało mu się odczytać, reszta tekstu zmieniła się w niebieską plamę na białej
kartce.
-Już
blisko- przeczytał na głos- teraz czas
od… odpowiedzieć? Odprowadzić? - nic sensownego nie przychodziło mu do głowy.
Westchnął
i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Naprawdę nie nawiedził zagadek,
to wszystko było bardziej męczące niż walka z demonami. Zaczęło go to już
denerwować. Miał ochotę usiąść i …
-
odpocząć! - krzyknął- czas odpocząć.
Odpocząć…
Odpocząć w salonie. Czyli tam, są, a przynajmniej taką miał nadzieję.
Był
zirytowany, gdy w pokoju znalazł tylko kolejną kartkę. Zdusił chęć podarcia jej
i zrezygnowania z tej głupiej gry. Przeczytał treść wielokolorowego napisu,
zapewne wykonanego przez Magnusa.
JUŻ PRAWIE
PAMIĘTAJ
: WIEDZA TO POTĘGA
-
Wiedza to potęga ?! co to w ogóle ma być?! - był wściekły. Jego mózg pracował
na najwyższych obrotach.
Wiedzę zdobywa się przez
naukę… i czytanie… książki są w BIBLIOTECE!
Jace puścił się biegiem przez
korytarz. Jego kroki odbijały się echem od wyłożonych drewnem ścian.
Stanął przed drzwiami do biblioteki. Słyszał szuranie i
szepty. Teraz już wiedział, że w końcu kogoś znalazł.
----------------------------------------------------------------------------------------------
No w końcu pojawił się ten
rozdział, wyszedł dość długi, chociaż nie najdłuższy.
Mam nadzieję, że się spodobał,
ja jestem zadowolona, na razie mało akcji, ale później może zacznie się coś
dziać.
Chętnie posłucham co
sądzicie, więc komentujcie :D
Za wszystkie błędy
przepraszam
~~ Lightwoodówna ~~
P.S. Miłej reszty wakacji ;)