piątek, 27 marca 2015

Libster Avard






Kolejna nominacja do Liebster Avard Ogromnie dziękuję…

Dla przypomnienia: Nominacje są otrzymywane od innych blogerów, za „dobrą robotę". Jest dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów. Należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała, dalej ty nominujesz 11 osób, oczywiście informujesz ich o tym oraz zadajesz 11 pytań. Nie nominujemy bloga osoby, która cię nominowała.


Pytania, które otrzymałam:
    
1.     Jak byś miał/ła założyć kolejnego bloga to o czym by był lub z na podstawie czego byś go pisał/ła?

Hmmm… trudne pytanie, bo  prowadzę już dwa blogi: Ten, na 
którym jesteście oraz
         http://problemy-nie-codzienne.blogspot.com/
Kolejny byłby dla  mnie wyzwaniem, ale myślę, że byłyby 
pełen smutnych, dołujących historii.
    
2.     Wolisz światło czy mrok?

Do czytania światło, do spania mrok XD

3.     Ploteczki z przyjaciółką czy dobra książka?

Czytanie z przyjaciółką :) najlepsze wyjście.

4.     Światło słońca czy księżyca?

Ostatnio odkrywam piękno nocy, więc księżyc, najlepiej w pełni.

5.     Widziałaś/ łeś zaćmienie słońca w dniu 20.03.2015?

Niestety nie udało mi się :(

6.     Co najbardziej lubisz robić?

Słuchać muzyki. Rysować .  Denerwować innych


Lubię robić wszystko, tylko nie to co powinnam…

7.     Co sprawia, że się odprężasz?

Dobra muzyczka, herbatka w ulubionym kubeczku, wizja wolnego od szkoły :).

8.     Lilie czy róże?

Róże mają kolce,
kolce robią rany.
Tak cierpi ten, co kocha,
a nie jest kochany…

9.     Jaki jest twój ulubiony ff? Oczywiście, jeśli masz.
Ulubiony Fanfiction?? 

Ostatnio z powodu mojej Potterowskiej fazy jest to:

http://z-zycia-wziete-albo-i-nie.blogspot.com/

10.    Jakie są twoje ulubione książki?

Serio ULUBIONE! A matce kazałabyś wybrać ulubione dziecko?

11.  Co cenisz w życiu?

Miłość…





Nominuję:
1. http://z-zycia-wziete-albo-i-nie.blogspot.com/
2. http://kingapotterhead.blogspot.com/
3. http://avengers-fanfiction.blogspot.com/
4. http://magnus-alec-forever.blogspot.com/
5. http://b4rczi.blogspot.com/
6. http://never-say-never-6912.blogspot.com/
7. http://malecmagnusalec.blogspot.com/#_=_
8. http://iron-adventures.blogspot.com/
9. http://polish-avengers.blogspot.com/
10.http://ksiazki-po-mojemu.blogspot.com/
11.http://dlugopis-marzen.blogspot.com/

Pytania ode mnie:

 
1. Ulubiona piosenka?
2. Oglądasz jakiś kanał na yt? Czyj? 
3. Masz ulubiony kubek? Zdjęcie :)
4. Dlaczego warto pisać?
5. Ile masz lat?
6. Jak długo już piszesz?
7. Czy zawsze jesteś szczera/ szczery?
8. Często przeklinasz?
9. grasz na jakimś instrumencie?
10. Ulubione zajęcie o 3 w nocy?
11. Tak czy nie? Dlaczego?




Jeszcze raz dziękuję za nominacje i serdecznie zapraszam na nowy, po jakiś 2 miesiącach  przerwy, rozdziałek. W poście poniżej ...

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 7



Jest nowy rozdział!! Po 2 miesiącach nicnierobienia, powstał i jest przed państwem. Mam nadzieję, że było warto czekać. Proszę was, motywujcie mnie do dalszej pracy  :)



- Jestem potrzebny tutaj – zaprotestował Czarownik, przeczesując ręką włosy.
Czarne kosmyki okalały w nieładzie jego twarz.
- Coś mnie zastanawia – odezwał się Bat.
- Ten cały demon… on sam sobie nie przyszedł… Znaczy, ktoś musiał go wezwać, tak? – zapytał.
Alec niechętnie odwrócił wzrok od Magnusa i spojrzał na wilkołaka.
- Potężne demony, bez potrzeby nie fatygują się do nas, ale jeżeli jakiś wielki czarownik by go wezwał… Tak czy siak, jest tu w  jakimś celu – wyjaśnił Nocny Łowca, przygryzając wargę w zamyśleniu.
            - Na celowniku ma wilkołaki. Co przeskrobaliście?- zapytał Jace z taką miną, jakby bawiła go cała sytuacja.
            - To nie nasza wina, że jakiś cholerny demon się na nas uwziął! Może uważasz, że my nie umiemy o siebie zadbać? Że sami pakujemy się w kłopoty, a „cudowni” Nephilim muszą ratować nasze tyłki?! – Krzyczała zdenerwowana Maia.
Kilka osób obdarzyło ją zaciekawionym spojrzeniem. Dziewczyna opadła na fotel zarumieniona z emocji. Łypała na wszystkich spode łba. Bat położył jej rękę na ramieniu, ale ona ją strąciła z obrażoną miną. Dziewczyna drżała lekko, przygryzła wargę i zamknęła oczy. Oddychała głęboko. Było widać jak złość ją powoli opuszcza.
Jace powstrzymywał się od śmiechu.
- A jednak, nie umiesz się kontrolować. Uważaj żeby wilczek… - urwał, bo Clary kopnęła go pod stołem. Maia oddychała coraz szybciej. – Auuuu… za co to??
Dziewczyna popatrzyła na niego zabójczym wzrokiem.
            - Możecie przez chwilę być poważni? – zapytał spokojnie Luke.
Jace przewrócił oczami. Atmosfera była napięta.
            - Nie powinniśmy obwiniać wilkołaków… Nie mamy  żadnych dowodów – odezwał się pojednawczym tonem Alek. – Nie mamy prawie nic, żadnych informacji, tylko niejasne informacje od Natashy… mamy od czego zacząć, ale to i tak niewiele.
            - Jace byłeś wczoraj na patrolu, prawda? – zapytała Clary, przenosząc wzrok na niezadowolonego blondyna.
            - Byłem – burknął – i prawdę mówiąc, jestem wykończony, prawie nie spałem… - ziewnął przeciągle. – Zjadłbym coś – dodał, sięgając po kartę dań.
Alec wyrwał mu menu z ręki i  zdzielił Jace nim w głowę.
            - Jak możesz teraz myśleć o jedzeniu? – zapytał z oburzeniem.
Blondyn wydawał się obrażony.
            - Jestem głodny – czy to grzech? – mruknął Jace.
            - Uspokójcie się! – krzyknęła Izzy, uderzając pięścią w stół. – Trzeba wymyślić jakiś plan.
            Clary wyjęła szkicownik i ołówek.
            - Dobra… zastanówmy się, co już mamy – zaproponowała.
            -  Wiemy, że demon ma chrapkę na wilkołaki – mruknął Simon. – Nie wiemy tylko czemu.
            Dziewczyna notowała wszystko w szkicowniku.
            - Natasha została opętana przez demona i zabijała – dodał smutnym głosem Alec. – Jej brat jest wampirem. Ma na imię Toby. Nie wiem czy to istotne.
            - Wszystko jest ważne – mruknęła Clary, nie ponosząc głowy znad notatek. – Toby, tak? – zapytała, a gdy Alec przytaknął, zapisała imię na kartce.
            Po jakiś 20 minutach wymieniania informacji, wszystko było zanotowane.
            - Tyle wiemy – podsumowała Clary, wyrywając kartkę ze szkicownika.
Jace wziął ją od dziewczyny. Prześledził wzrokiem staranne pismo, pokrywające całą kartkę.
            -  Okey, co nam po notatkach, jeżeli nie mamy planu? – zapytał Bat, lekko podenerwowany.
- Trzeba wiedzieć z czym mamy do czynienia – zauważył Magnus. – Jeżeli sieje takie zniszczenie, jest to potężny demon, może jeden z Wielkich… Nie mam pojęcia kto i po co, miałby go wzywać?
Alec chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie Izzy gwałtownie wstała
od stołu, przewracając pieprzniczkę. Dziewczyna była blada. Biegiem udała się, bez słowa ku toaletom.
            - Co jej się stało? – zapytała zdziwiona Maia.
Simon wzruszył ramionami, ale wydawał się zmartwiony. Niepewnie spoglądał na drzwi, za którymi zniknęła Nocna Łowczyni.
- Od rana była jakaś nieswoja – powiedział.
Alec też patrzył w tą samą stronę. Miał nieodgadnioną minę.
- Nieważne, może rozmazał jej się tusz – uciął Jace. – Wróćmy do planu.
Wszyscy na niego spojrzeli, nikt nic nie mówił.
Po chwili, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszyscy zaczęli
jeden przez drugiego, rzucać pomysłami. Pośród tej wrzawy dał się słyszeć cichy dzwonek czyjegoś telefonu.
            Maia wyjęła komórkę z kieszeni, chyba jako jedyna zareagowała na piosenkę country. Spojrzała przelotnie na wyświetlacz. Dzwonił Mark. Miał zając się sforą podczas jej nieobecności. Miał dzwonić tylko w bardzo ważnych sprawach. Dziewczyna poczuła ucisk w żołądku. Nikt chyba nie zauważył, gdy odebrała, bo rozmowy nie przycichły.
            Wyszła na dwór, odprowadził ją zdziwiony wzrok Bata.
            - Halo? – odezwała się do telefonu, opierając się o brudną ścianę lokalu.
            - Maia… - coś przerywało, w słuchawce słyszała jakieś zgrzyty. – … Przyjdź… - Huk i krzyk przerażenia.
            Maia napięła wszystkie mieś nie. Przygotowywała się na najgorsze.
            - Mark! Mark!! – krzyczała do telefonu. Odpowiedział jej kolejna seria mrożących krew w żyłach odgłosów.
            Zgrzyt. Huk. Krzyki. Wycie ranionego wilka… Po tym okropnym dźwięku słyszał tylko głuchą ciszę zerwanego połączenia.
            Zerwała się do biegu. Nie miała czasu do stracenia. Nie przejmowała się zdziwionymi i oburzonymi przechodniami.


Alec widział przez okno czubek głowy Mai. Nagle głowa zniknęła, ale dziewczyna nie wróciła do środka.
            Nocny Łowca szturchnął Jace’a.
            - Gdzie jest Maia? – zapytał szeptem prosto do ucha przyjaciela, bo Simon, Clary i Bat rozprawiali w najlepsze o planie działania.
            - Wyszła porozmawiać przez telefon- odparł, patrząc na Aleca jak na idiotę.
            Chłopak zmroził go wzrokiem.
            - Stałą za drzwiami, a teraz jej nie ma – wyjaśnił, wskazując na okno.
Jace obrócił się we wskazaną stronę. Za szybą nie było nikogo. Blondyn po chwili zastanowienia, zerwał się z miejsca i wybiegł z baru.
            Na dworze nie było nikogo, oprócz kilku Przyziemnych.  Jace rozejrzał się po ulicy. Dostrzegł Maię biegnącą w stronę komisariatu. Byłą już za daleko, aby usłyszała jego wołanie.
            Za Nocnym Łowcą otworzyły się drzwi. Z baru wyszedł Luke, Bat i Alec.
            - Coś się stało – zauważył Bat. Jego oczy przybrały żółty kolor. Ruszył biegiem za dziewczyną.
            Jace już miał podążyć za nim, ale poczuł silą dłoń na ramieniu. Odwrócił się na pięcie. Spojrzał Lukowi w oczy.
            - To sprawa wilkołaków – powiedział spokojnie.
            - Nieważnie, nie zostawię was. Jestem Nephilim, muszę walczyć z demonami – wyrecytował, niczym jakąś formułkę.
            - Pogorszysz jeszcze sprawę – ostrzegł go Luke. – Wilkołaki nie lubią, gdy ktoś miesza się w ich sprawy. To naprawdę nie jest dobry pomysł. – Głos miał spokojny, ale na jego twarzy malowało się przerażenie.
            Jace patrzył na niego morderczym spojrzeniem. Nienawidził być niepotrzebny.
            - Proszę  nie mieszajcie się  -powiedział jeszcze i podążył za resztą likantropów.
            Bez problemu dogonił Bata. Kontrast między nimi był nawet zabawny.
            Bat – wysoki, umięśniony z szerokimi barkami i krótko przystrzyżonymi włosami, było prawie o głowę wyższy od Luka.
            Luke – mężczyzna w średnim wieku, w okularach przekrzywionych na nosie i z potarganymi, siwiejącymi włosami, które błagały się o fryzjera.
            Alec położył Jace’owi rękę na ramieniu.
            - On ma racje. Wilkołaki nie lubią obcych, a zwłaszcza tych, którzy pchają się do ich siedziby.
            Z baru wyszli jacyś podejrzanie wyglądający czarownicy, a za nimi Simon, Izzy i Clary.
            Isabelle wciąż była blada, stała wsparta o ramie Simona.
            - Tam dzieje się coś złego i jest w to zamieszany nasz demon – mruknął Jace z wściekłą miną.
           
****

Wpadła na komisariat niczym burza. Byłą już w połowie przemiany. Wilczymi oczami widziała dużo więcej w półmroku.
Wiele osób biegało i krzyczało. Ogólny zgiełk i hałas koncentrował się przy obydwu wyjściach. Kilka likantropów zmieniło się w wilki.
            Maia przepchnęła się przez tłum. Dopiero teraz spostrzegła winowajcę całego zamieszania. Jeden z młodych wilkołaków stał na środku pomieszczenia. Z pomiędzy bujnych rdzawych loków wystawały wilcze uszy pokryte szaro-złotą sierścią. 
            Chłopak trzymał w ramionach czarnowłosą dziewczynę. Dłonią zakończoną ostrymi pazurami, ściskał jej gardło. Maia rozpoznała Georgie – młodą likantropkę. Zawsze była pierwsza do bójki. Może próbowała powstrzymać Johne?
            - Zabiję ją! Zabiję, jeśli się nie poddacie! – krzyczał twardym, głębokim głosem, tak innym niż zazwyczaj
            Dziewczyna w jego ramionach drżała z przerażenia. Po jej policzkach spływały łzy. Poruszała ustami, ale Maia nie wiedziała, co chciała jej przekazać.
            - Johna… - powiedział ktoś niepewnie. – Nie chcesz jej skrzywdzić… Kochasz ją! – rozwścieczony chłopak zwrócił wzrok w jej stronę.
            Murzynka skuliła się pod jego spojrzeniem. Jej plecy wygięły się w łuk. Krzyknęła z bólu. Kilka osób do nie podbiegło, inni uciekali z przerażeniem.
            - Zostaw ją! – powiedziała donośnym głosem Maia.
            Chłopak zdawał się jej nie słyszeć.
            - Zostaw ją!! – wrzasnęła jeszcze głośniej.
            Jona odwrócił się na pięcie. Czarnoskóra dziewczyna upadła bezwładnie na podłogę.
            - Taka jesteś mądra? – zapytał z ironicznym uśmiechem. Przekrzywił głowę, mrużąc oczy.
            Chłopak podszedł wolnym krokiem do Mai. Prowadził przed sobą Georgię, która zdawała się mdleć ze strachu. Johna uśmiechnął się jeszcze szerzej.
            - Zobacz, co wywalczyłaś tymi krzykami – powiedział słodko i zacisnął palce na karku czarnowłosej.
            Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy i wydała zduszony  jęk. Po chwili  umilkła… jej oczy zaszły mgłą śmierci.
            Chłopak spojrzał na nią z obrzydzeniem i odrzucił w kąt, niczym szmacianą lalkę. Głuchy dźwięk rozległ się w prawie opustoszałym pomieszczeniu. Nikt nie podszedł, by zobaczyć, co się stało.
            Wyostrzone zmysły Mai zarejestrowały cichy dźwięk otwieranych drzwi. Dziewczyna nie odważyła się odwrócić wzroku. Wpatrywała się w Johne.
            Wszystko wydarzyło się naraz. Chłopak rzucił się na Maię, w locie zmieniając się w wilka. Dziewczyna nie zdążyła zareagować. Ktoś odepchnął ją i przyjął jej cios… Maia upadła na kolana.
            Krew…
Ktoś znalazł się obok Mai.         
            Warczenie…
            Kły…
            Pazury…
Dziewczyna nie mogła się podnieść… próbowała wstać, ale nogi się pod nią ugięły. Miała złamaną nogę… nie przyda się na nic… nie zdąży się wyleczyć.
            Spojrzała na walczących. Rozpoznała srebrzysto-czarne futro Bata. Był ranny, szkarłat rozlewał się po jego lewym boku. Przegrywał.
            Ktoś starał się mu pomóc. Luke… na darmo. Nie mieli szans. Johna był szybki i zabójczy.
            Wszędzie było pełno krwi. Mai kręciło się w głowie. Wiedziała, że noga szybko się zrośnie, ale nie dość szybko.  Nie da rady im pomóc. Wszystkie pozostałe wilkołaki pouciekały z pomieszczenia. Maia im się nie dziwiła. Sama by też uciekła na ich miejscu.
            Coś huknęło. Dziewczyna gwałtownie podniosła głowę. Poczuła ból w karku. Bat  leżał pod ścianą. Był chyba nieprzytomny. Mocno krwawił. Jeszcze żył. Zmienił się w człowieka. Jeżeli nie mógł utrzymać wilczej postać, musiał być w bardzo złym stanie.
            Maia podczołgała się do niego z trudem. Na środku pomieszczenia Luke ścierał się z Johną. Obydwoje byli ranni, ale najwidoczniej Luke przegrywał.
            Dziewczyna z wielkim wysiłkiem usiadła koło Bata. Oparła się plecami o ścianę. Klatka piersiowa chłopaka unosiła się delikatnie, nierówno. Po policzkach Mai popłynęły łzy. Nie jest za późno, on z tego wyjdzie – powtarzała sobie w myślach, ale na głos nie była w stanie nic powiedzieć.
            Bat poruszył ustani, nie otwierając oczu. Maia pochyliła się nad nim. Ignorowała okropny ból w złamanej nodze. To było teraz najmniej ważne. Chwyciła Bata za rękę, jego palce był zimne jak lód.
            - Maia… - wyszeptał, prawie niesłyszalnie, chłopak. – Kocham cię… pamiętaj – westchnął i zamilkł. Na zawsze….


______________________________________________________

Zakończenie smutne… Mam nadzieję, że się podobało.
Wie, że od ponad  2 miesięcy nic nie wstawiała, ale nie miałam weny.

Skomentujcie, to na serio mnie motywuje.

~~Lightwoodówna~~