piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział I



Przepraszam, że tak długo nie ukazywało się nowe opowiadanie, ale już jest pierwszy rozdział i mam nadzieję, że wam się podoba :D miłego czytania


Magnus siedział przy biurku, próbując rozszyfrować pewien napis. Wykluczył już chyba każdy znany sobie język. Czarownik ziewnął przeciągle. Było już późno. Chętnie położyłby się do łóżka, zwłaszcza, że czekał tam na niego Alec, jednak obiecał Catarinie, że rozprawi się z szyfrem do rana. Niestety, nic nie przychodziło mu do głowy.
Drgnął, gdy drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł Alec. Miał na sobie tylko spodnie od dresu, a jego włosy były wilgotne. W ręce trzymał kubek z parującym napojem.
- Magnus, chodź już spać- powiedział, zamykając za sobą drzwi.- Dokończysz to jutro.
- Muszę to skończyć do rana- odparł Czarownik spoglądając, z nieco wymuszonym uśmiechem, na Aleca.- Obiecałem Catarinie…
- Szkoda…- westchnął chłopak.- Mam dla ciebie kakao- dodał zmieniając temat.
- Dzięki- odparł Magnus przeglądając notatki zawalające blat.
Alec podszedł do niego, stawiając kubek z kakao na jedynym wolnym od papierów skrawku biurka. Chłopak pocałował lekko Magnusa.
- Dobranoc- szepnął mu do ucha i wyszedł z pokoju.
Dobranoc- pomyślał Czarownik powracając do przeglądania notatek.




***




Gdy Alec się obudził, słońce wpadało do pokoju przez wąską szczelinę między zasłonami. Chłopak przewrócił się na drugi bok, ale nie zobaczył Magnusa, tylko Prezesa Miau zwiniętego w puszysty kłębek na poduszce.
Czy Magnus w ogóle się położył?- zastanawiał się Alec, wstając z łóżka.
Przeciągną się i podszedł do szafy. Miał u Magnusa kilka ubrań. Wybrał stare wytarte jeansy i granatowy T- shirt. Skierował się do łazienki, żeby wziąć prysznic.
Odkręcił wodę i wszedł do kabiny. Już po chwili, gorąca para wypełniła całe pomieszczenie.
Nagle rozległ się dzwonek w komórce Aleca. Chłopak wściekły wyszedł spod prysznica i sięgnął po komórkę leżącą na brzegu umywalki. Dzwoniła Isabelle.
- Hej, Izzy- powitał siostrę.
- Hej. Musisz wrócić do Instytutu- powiedziała ziewając do słuchawki. Chłopak dopiero teraz zaczął zastanawiać się, która może być godzina. Wnioskując ze słońca nie mogło być bardzo wcześnie, co nasuwało mu kolejne pytanie,- co Izzy robiła w nocy?
- Słuchasz mnie?! - wrzaski siostry wyrwały go z zamyślenia.
- Tak, tak - odparł szybko.- Muszę wrócić do Instytutu- powtórzył jej słowa.
- Iiiii? - zapytała.
- I to wszystko- odparł Alec i rozłączył się z siostrą.
Izzy nie brzmiała a wystraszoną, ani spiętą, więc chłopak nie przejął się zbytnio jej słowami i postanowił w spokoju dokończyć prysznic. Jednak, po chwili telefon znowu się odezwał. Chłopak nie miał zamiaru odbierać. Po chwili dzwonek umilkł.
Gdy chłopak wyszedł spod prysznica, sprawdził nieodebrane połączenie i od razu pożałował, że nie pofatygował się do telefonu.
Dzwoniła Magnus. Alec poczuł ucisk w żołądku. Gdzie podziewał się czarownik? Chłopak szybko wybrał numer i oddzwonił.
Magnus nie odebrał. Ucisk w żołądku stał się mocniejszy. Coś się stało- przemknęło mu przez głowę, ale szybko odgonił posępne myśli. Pewnie musiał gdzieś iść, może do Catariny. Tak, na pewno do Catariny, poradził sobie z szyfrem i do niej poszedł. Nie panikuj - nakazał sobie w myślach.
Szybko się ubrał i wytarł ręcznikiem mokre włosy. Były już trochę za długie i wpadały my do oczu. Odgarnął je niecierpliwym gestem.
Poszedł do kuchni, zrobił sobie kawę, ale nie był głodny. Wziął kubek z parującym napojem i wszedł do salony. Na niskim, drewnianym stoliku kawowym stała wiktoriańska waza, a w niej bukiet czerwonych lilii- ulubionych kwiatów Aleca. Chłopak uśmiechnął się sam do siebie i usiadł na czarnej kanapie, stawiając kubek z kawą obok kwiatów. Dostrzegł białą karteczkę pośród czerwonych lilii. Wyjął ją i rozwinął. Od razu rozpoznał pismo Magnusa.


Musiałem wyjść.
Mam nadzieję, że kwiaty Ci się podobają.

                                   Kocham Cię
                                   Mags :*

Karteczka, tak samo jak kwiaty, była cała w brokacie., co wcale nie zdziwiło Aleca. Chłopak schował ją do kieszeni wytartych jeansów, spoglądając przy okazji na zegarek. Dochodziła dziewiąta, powinien iść do Instytutu, ale wcale nie miał ochoty tam wracać.
Izzy ciągle nawijała o Simonie, Clary i Jace obściskiwali się przy każdej okazji, a jego matka chodziła przygnębiona i nieobecna. Chłopak wolał zostać w mieszkaniu Magnusa, nawet, jeżeli miałby siedzieć tu sam.
Nagle rozległ się dzwonek jego telefonu. Dzwoniła Isabelle.
- Halo?- Alec wiedział, co za chwilę powie Izzy „Masz wracać do Instytutu”
- Hej, Alec- przywitała się. W jej głosie słychać było gniew. - Słuchaj, musisz przyjść do Instytutu. To ważne- mówiła głosem niecierpiącym sprzeciwu.
- Po co? - zapytał Alec, szczerze ciekawy, dlaczego był tak bardzo potrzebny.
- Bo twój parabatai ma dzisiaj urodziny!- Powiedziała Izzy.
- Na Anioła! Kompletnie o tym zapomniałem- Chłopak zerwał się na równe nogi i popędził do sypialni.- Dobrze, że mam już prezent- mruknął bardziej do siebie, niż do siostry.
- Przyjdź prosto do biblioteki, wszystko ci wyjaśnimy- dodała Isabelle i rozłączyła się.
Alec zabrał paczkę i sięgną po kurtkę. Po chwili był już gotowy do wyjścia. Opuszczając mieszkanie, spojrzał po raz ostatni na bukiet, który iskrzył się w słońcu wpadającym przez duże okna w salonie. Uśmiechnął się do siebie jeszcze raz i zamknął drzwi mieszkania.




***




W Instytucie było cicho. Jace przemknął pomiędzy ławkami, kierując się do starej windy. Nacisnął niecierpliwie guzik na ścianie, po chwili przyjechała z głośnym zgrzytem.
Ktoś w końcu musi ją naprawić- pomyślał wsiadając do środka. Na jednym z luster windy przyklejona była kartka z napisem

IDŹ COŚ ZJEŚĆ

Jace tylko uniósł brwi i wysiadł na pierwszym piętrze.
Hol był cichy i pusty. Nie słyszał nikogo. Rozpiął pas z bronią i powiesił go na wieszaku, zdjął ubłocone buty i postawił w kącie. Cieszył się, że nie ma tu Maryse, bo nakrzyczałaby na niego, za to, że brudzi dywan. Jace podążył długim korytarzem do kuchni. Pomieszczenie było jednak puste. Chłopak już miał wyjść, gdy postrzegł kartkę leżącą na stole. Jace podniósł ją i przeczytał napis nabazgrany czerwonym markerem.

TO NIE TU!!!
MOŻE MUZYKA WSKAŻE CI
WŁAŚCIWĄ DROGĘ.

- Co to za zagadki?- mruknął sam do siebie, mnąc papier w ręce.
Wyrzucił kartkę do kosza i wyszedł powrotem na korytarz. Muzyka… muzyka wskaże ci drogę…
         Są w sali muzycznej- pomyślał i podążył we właściwym kierunku. Szybko dotarł na miejsce. Drzwi były zamknięte na klucz, ale dla Jace’a nie była to przeszkoda. Wyjął stele i szybko narysował znak otwarcia.
         Ku własnej irytacji spostrzegł, że tutaj również nikogo nie ma, za to na fortepianie leżała kolejna kartka, tym razem zapisana na zielono.

PUDŁO!!
MOŻE CZAS
NA TRENING?

         Jace miał już dosyć tych zagadek, choć ta była akurat banalna. Od razu domyślił się, że chodzi o salę treningową… która znajdowała się po drugiej stronie Instytutu. Jace przeklął pod nosem, rzucając zmiętą kartkę pod fortepian. Wyszedł z pomieszczenia. Zanim dotarł do sali treningowej miał już po dziurki w nosie tych zagadek i niespodzianek.
         Był pewien, że i tutaj nie znajdzie nikogo, więc nie zdziwił się, gdy otworzył drzwi, zaglądając do pomieszczenia. Miał ochotę trzasnąć drzwiami i dać sobie spokój z tym wszystkim, jednak dostrzegł kolejną kartkę, tym razem przybitą do tarczy za pomocą strzały. Napis zrobiony był kredą i gdy Jace niechcący przetarł palcem po literach zamazał napis, zniekształcając tekst.

JUŻ BLISKO
TERAZ CZAS OD

Tyle udało mu się odczytać, reszta tekstu zmieniła się w niebieską plamę na białej kartce.
-Już blisko- przeczytał na głos-  teraz czas od… odpowiedzieć? Odprowadzić? - nic sensownego nie przychodziło mu do głowy.
Westchnął i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Naprawdę nie nawiedził zagadek, to wszystko było bardziej męczące niż walka z demonami. Zaczęło go to już denerwować. Miał ochotę usiąść i …
- odpocząć! - krzyknął- czas odpocząć.
Odpocząć… Odpocząć w salonie. Czyli tam, są, a przynajmniej taką miał nadzieję.
Był zirytowany, gdy w pokoju znalazł tylko kolejną kartkę. Zdusił chęć podarcia jej i zrezygnowania z tej głupiej gry. Przeczytał treść wielokolorowego napisu, zapewne wykonanego przez Magnusa.

JUŻ PRAWIE
PAMIĘTAJ : WIEDZA TO POTĘGA

         - Wiedza to potęga ?! co to w ogóle ma być?! - był wściekły. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach.
Wiedzę zdobywa się przez naukę… i czytanie… książki są w BIBLIOTECE!
Jace puścił się biegiem przez korytarz. Jego kroki odbijały się echem od wyłożonych drewnem ścian.
         Stanął przed drzwiami do biblioteki. Słyszał szuranie i szepty. Teraz już wiedział, że w końcu kogoś znalazł.


----------------------------------------------------------------------------------------------

No w końcu pojawił się ten rozdział, wyszedł dość długi, chociaż nie najdłuższy.
Mam nadzieję, że się spodobał, ja jestem zadowolona, na razie mało akcji, ale później może zacznie się coś dziać.
Chętnie posłucham co sądzicie, więc komentujcie :D
Za wszystkie błędy przepraszam

~~ Lightwoodówna ~~
P.S. Miłej reszty wakacji ;)

piątek, 1 sierpnia 2014

Kolejne bazgroły

Obrazek inspirowany jednym z rozdziałów opowiadania
http://malec-forever.blogspot.com/2014/07/rozdzia-x-akt-sojuszu-ze-smiercia.html



Ktoś może wie czyja dłoń widzimy na obrazku?



 ~~ Lightwoodówna ~~