poniedziałek, 26 stycznia 2015

Konkurs !!!

Wyniki konkursu widać już od jakiegoś czau na blogu.
Postanowiłam w końcu napisać posta podsumowującego konkurs.
Niestety dostałam mało prac. No trudno, widocznie konkurs się nie spodobał.

Zwyciężyła Nysiątko :)
To jej genialny art jest teraz  nagłówkiem bloga i dlatego zmieniłam cały styl. Musiałam wybrać kolorki bardziej pasujące do arta, a mianowicie - jak widzicie - brązy i czernie.


Mam nadzieję, że nowy wygląd wam się podoba :)
Na pewno będę jeszcze dopracowywać ten look i chętnie przyjmę wasze rady :)


Pozdrawiam :*
~~ Lightwoodówna~

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 6


Rozdział powstał i jest :D Zapraszam do czytania i wielkie dzięki wszystkim, którzy mnie zmotywowali do pisania :*

Nie wiedział, co ma robić. Izzy była u Simona, Clary i Jace trenowali, a Magnus poszedł z Tashą do Catariny.
Alec został sam.
         Wyszedł z Instytutu, mimo, że mieszkał tam przez całe życie, nie czuł się już tam dobrze. Cztery ściany jego pokoju przypominały mu czas po zerwaniu z Magnusem. Te wszystkie emocje, które wtedy czuł… samotność, ból, smutek… i okropne poczucie winy.
         Bliskość rodziny to jedno, ale świadomość posiadania ukochanej osoby, przebywanie z nią… to zupełnie coś innego.
         Szedł przed siebie zupełnie nieświadomy, dokąd zmierza. Automatycznie skręcał w kolejne ulice. Zdziwił się, gdy spostrzegł, że trafił do Taki. Wszedł do środka. Znalazł pusty boks i usiadł w kącie.
         Wokół panował ruch. Najróżniejsze magiczne stworzenia wchodziły i wychodziły z baru. Para wilkołaków o szerokich ramionach zamówiła talerz z surowym mięsem… Czarownik o zielonej skórze i długim ogonie zakończonym czymś w rodzaju grzechotki węża przyglądał się wszystkim spode łba czarnymi oczami. Grupka fearie chichotała przy barze popijając kolorowe drinki z parasolkami.
         - Co podać? – zapytała kelnerka Kaelie.
         Alec westchnął i popatrzył na młodą fearie.
         - Myślałem, że po objęciu stanowiska w radzie nie będziesz już tu pracować? – zapytał chłopak.
         Kaelie wzruszyła ramionami.
         - Lubię tą pracę – odparła z uśmiechem. Teraz po prostu częściej będę miała urlop _ odparła wyjmując ołówek zza ucha. – Więc, co podać?
Alec już miał odpowiedzieć, gdy zadzwonił jego telefon. Wyjął komórkę z kieszeni. Dzwonił Magnus. Chłopak odebrał.
         - Przyjdź do Catariny. To pilne.- Usłyszał w słuchawce
         - Co się stało? – zapytał, wstając gwałtownie od stolika.
Nie zwracał uwagi na zdziwioną kelnerkę.
         - Dowiedzieliśmy się czegoś od dziewczyny – wyjaśnił Magnus. – To nie sprawa na telefon – dodał, zanim Alec zdążył się odezwać.
         - Już idę! – powiedział chłopak, wybiegając z restauracji.
Catariny mieszkała niedaleko. Jej mały i przytulny domek odcinał się od szklanych, wysokich gmachów centrum. Ogródek przed domem- teraz ukryty pod warstwą śniegu- w ciepłe dni tworzył zaciszne miejsce, pośród miejskiego hałasu, a wielki dąb górował nad wszystkim.
         Alec zadzwonił do drzwi. Otworzyła Catariny. Białe włosy związała w wysoki kucyk, a szpitalny fartuch zmieniła na jasny sweter i dopasowane dżinsy.
         Obdarzyła chłopaka zmęczonym uśmiechem.
         - Wejdź, Magnus jest w salonie – powiedziała przyjaznym głosem. – Pierwsze drzwi po lewej. – wskazała na jasne, drewniane drzwi.
Podążył we wskazanym kierunku, Catariny poszła za nim.
         Salon był mały, ale urządzony bardzo przytulnie. Jasne, drewniane meble idealnie współgrały z błękitną kanapą na metalowych nóżkach. Na podłodze leżał puszysty dywan w niebieskie i kremowe pasy.
Białe zasłony przysłaniały okna wychodzące na ogródek.
         Blondynka siedziała na sofie. Kolana podciągnęła do klatki piersiowej, drżała lekko. Magnus siedział na oparciu kanapy. Wyglądał na zmęczonego i przerażonego.
         Podniósł oczy na Aleca.
         - Co się stało?- zapytał chłopak.
Dziewczyna łkała cicho.
         - Catariny weź ją do drugiego pokoju – powiedział Magnus, wstając z kanapy. Wciąż wyglądał na nieobecnego.
         Gdy wyszły z pokoju, Alec zapytał po raz drugi.
         - Co się stało?
         - Użyłem wszystkich znanych mi sposobów, żeby przywrócić jej pamięć…- zaczął Magnus, przechadzając się po pokoju. – udało mi się zdobyć kilka ważnych informacji… Likantropka jest tym przerażona. – Czarownik przerwał spoglądając przez okno.
         Alec usiadł na kanapie, ale wiercił się nerwowo, nie wiedział czy chce słuchać dalej. Ale nie przerwał Magnusowi, nie ważne, czego się dowiedział, każda informacja była istotna.
Czarownik westchnął, nie odrywając wzroku od okna.
         - Natasha ma 16 lat – odezwał się dziwnym głosem.- Nigdy nie została zaatakowana przez wilkołaka…
         - To jak stała się likantropem? – zapytał Alec zaintrygowany.
         - Coś ją zaatakowało…. Możliwe, że demon…- Magnus przerwał w zamyśleniu.- Mógł to być demon, od którego pochodzą wilkołaki… ale musiałby wezwać go naprawdę wielki Czarownik… Sam nigdy by nie przyszedł na Ziemię… nie mam pojęcia, kto byłby na tyle potężny i… głupi żeby to zrobić…
         - Ale to możliwe? – zapytał Alec, wstając z kanapy.- Znaczy, czy ktoś, kto przyzwałby tego demona miałby nad nim władzę?
         Magnus odwrócił się od okna, jakby wyrwany głębokiego zamyślenia. Spojrzał ze zdziwieniem na swojego rozmówcę.
         - Demon byłby bezbronny, dopóki pozostałby w pentagramie… chyba, że ktoś specjalnie go wypuścił… Teraz atakuje i zabija ludzi, albo zamienia ich w wilkołaki… Natasha była jedną z jego ofiar. Demon ją opanował i zmusił do …- głos mu się złamał.
Chociaż Magnus starał się to ukryć, Alec wiedział, że Czarownik jest przerażony. To wszystko było straszne, a chłopak wiedział, że będzie jeszcze gorzej. Zapadła cisza. Nikt się nie odzywał. Zdawało się, że cały świat na chwilę się zatrzymał.
W końcu ciszę przerwał głos Magnusa.
- Demon zmusił ją do za… zaatakowania własnych rodziców… Dziewczyna mówiła, że Głos - tak właśnie mówiła na demona- kazał jej wziąć nóż i ich … zaatakować ich. Nie pamiętaj jak ich… jak to robiła. Później zobaczyła krew… ich ciała… i domyśliła się, że ona to zrobiła… - Czarownik westchnął. W jego kocich oczach lśniły łzy… przypomniał sobie bardzo odległe czasy, gdy był jeszcze dzieckiem… Jego własny ojciec chciał go utopić… w tedy Magnus po raz pierwszy użył swojej mocy- jego ojciec stanął w płomieniach…
- Uciekła z domu… motała się po mieście. Zadzwoniła do swojego brata… - Magnus przełknął głośno ślinę.
- Zaraz…- Alec zmarszczył brwi.- Przecież Toby jest wampirem – przypomniał.
- Był już wieczór.- Magnus kontynuował, nie zwracając uwagi na chłopaka.- spotkali się, ale demon kazał dziewczynie go zaatakować. Chłopakowi udało się uciec, chyba nic mu nie jest. Demon zmusił likantropkę do opuszczenia miasta, wywiódł ją na jakąś polanę i tam zamienił w wilkołaka.- Magnus zamknął oczy, wyglądał na wyczerpanego.
- Bieda dziewczyna – szepnął Alec.
- Trzeba się zastanowić, co zrobimy z tymi wiadomościami – powiedział rzeczowym tonem Magnus.- Musimy pozbyć się demona i to jak najszybciej. Będzie coraz więcej ofiar, jeżeli się tym nie zajmiemy.
- Trzeba porozmawiać z Lukiem i Maią – zaproponował Alec, wstając z kanapy, był gotowy do działania. – zadzwonię po resztę, a ty skontaktuj się z wilkołakami - dodał wyjmując telefon z tylnej kieszeni dżinsów.


****


Spotkali się parenaście minut później w Taki. Był już wieczór, a ruch się wzmógł. Teraz do baru przybywały również wampiry i inne mroczne stworzenia.
Siedzieli przy stoliku przy oknie. Luke już od kilku miesięcy nie był przywódcą stada, ale wszyscy liczyli się z jego zdaniem. Teraz watasze przewodniczyła Maia. Przyszła z Batem – swoim chłopakiem. Magnus opowiedział wszystkim zebranym, czego dowiedzieli się od Natashy.
Izabelle wydawała się nieobecna. Simon, co chwilę spoglądał na dziewczynę zmartwionym wzrokiem.
- Do sfory w ostatnim czasie dołączyły dwa nowe wilkołaki – powiedziała Maia, patrząc na zebranych.
- Czy ktoś z watahy zachowywał się dziwnie, lub agresywnie? – zapytał, Jace rozpierając się na fotelu.
- Kilka szczeniaków się ze sobą walczyło, ale to normalne… - Maia się zawahała.
Była skołowana tą sytuacją. Świat Cieni dopiero podnosił się, bo wojnie z Sebastianem. Wielu ważnych Podziemnych straciło życie w tej bitwie i teraz wszędzie panował zamęt.
- Trzeba zawiadomić Clave – wypaliła Clary, niechcący przewracając pieprzniczkę.
- Clave? – zapytał z kpina w głosie Jace. – oni mają „ważniejsze” rzeczy do roboty – dodał spoglądając wyzywająco na ludzi przy stole.
- Czyli mamy sami zająć się tym problemem?! – zapytał Simon uderzając pięścią w stół.
Izzy aż podskoczyła na krześle.
- Jocelyn, Maryse i Robert są w Idrisie – powiedział Luke spokojnym głosem.- Możemy do nich zadzwonić i o wszystkim im opowiedzieć, ale pewnie to niewiele da. Co nie znaczy, że nie warto spróbować. – Przeczesał ręką siwiejące włosy. – Magnus, Jocelyn mówiła, że niedługo dostaniesz wezwanie do Idrisu. Rada musi się zebrać, Alicante wciąż jest bezbronne. Trzeba odnowić czary ochronne… - westchnął.
Wyglądał na zmęczonego. Sztywna szczecina pokrywała jego szczękę. Pod jasnymi, błękitnymi oczami widniały sine cienie. Clary zastanawiała się, co robił Luke przez ostatnie kilka dni. Dziewczyna cały czas spędzała w Instytucie z Jace’em, czasami zostawała tam nawet na noc.
Teraz było jej wstyd. Luke został w nowym Jorku na polecenie Jocelyn. Kobieta nie wróciła do domu od czasu bitwy z Sebastianem. Clary rozmawiała z nią od tamtego czasu tylko raz.
dziewczyna wciąż upierała się, że może zamieszkać w Instytucie, tam będzie bezpieczna, ale matka się nie chciała na to zgodzić. Poprosiła Luka, żeby miał na nią oko, a Clary wiedziała, że mężczyzna o wiele bardziej wolałby być teraz w Indrisie, niż niańczyć dziewczynę, ale posłusznie został w nowym Jorku.




W końcu jest rozdział. Miał być trochę dłuższy, ale się nie udało. Mam nadzieję, że się podobał : )

Jestem teraz (jak zwykle) strasznie zajęta, bo w przyszłym tygodniu czekają mnie dwa ważne konkursy i nie wiem kiedy napisze następny rozdział, ale u mnie to normalka

Dzięki wszystkim, którzy mnie tak pięknie motywowali do pisani, to dzięki wam w ogóle jest ten rozdział.
Mam nadzieję, że teraz też mnie tak zmotywujecie
Mam wielką prośbę – komentujcie, bo nie wiem, czy wam się podoba czy jest kompletnie do dupy :P

~~Lightwoodówna~~