środa, 31 grudnia 2014

Sczęśliwego Nowego Roku !!

Magnus już przygotował imprezkę :) Wszyscy gotowi na przyjęcie...
Będzie... będzie zabawa, będzie się działo !!!


Mam do ws wielką prośbę :) Zróbcie coś, żeby zmotywować mnie do dalszego pisania... to bardzo ważne, bo nie mam siły pisać i nie wiem czy jest jeszcze dla kogo :)

~~ Lightwoodówna~~

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 5



         Jest kolejny rozdział :) mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do czytania i pozostawienia  po sobie śladu


Było już późne popołudnie, gdy skończyli dyskusje na temat młodej likantropki. Dziewczyna cały czas spała.
Stanęło na tym, że Magnus ma spróbować razem z Catariną odzyskać jej wspomnienia.
         Clary poszła razem z Jace’em do Taki. Wszyscy wiedzieli, że z przyjęcia urodzinowego nici.
Izzy i Simon opuścili dom Magnusa bez słowa wyjaśnienia. Alec widział przez okno, jak idą w stronę Manhattanu.

         - Czym się martwisz? – zapytał Czarownik podchodząc do chłopaka.
         - To nic – westchnął Alec, odwracając wzrok, gdy Izzy zniknęła za rogiem.
         - Przecież widzę. – Magnus nie dawał za wygraną.
         - Chodzi o tą dziewczynę – wyjaśnił, siadając na kanapie. – Ona mi powiedziała, że „ON” kazał jej coś zrobić – powiedział, przeczesując ręką splątane włosy. Po chwili dodał – Natasha ma brata – wampira- ma na imię Toby.
         Magnus zmrużył oczy, siadając koło Aleca.
         - Toby? – Czarownik zdawał się być zdumiony. – Nie należy do klanu… chyba, że dołączył już po upadku Sebastiana… - Magnus zerknął na Aleca. Chłopak spał rozparty na kanapie. Czarownik uśmiechnął się sam do siebie.

***

Izzy poszła z Simonem do jego mieszkania. Było strasznie puste bez Jordana. Isabelle starała się o nim nie myśleć wchodząc do kuchni, gdzie na lodówce wisiały fotografie śmiejących się Jordana i Mai.
Dziewczyna nie widziała likantropki od czasu wojny z Sebastianem.
- Iz. Chcesz kawę? – zapytał Simon, stawiając czajnik na kuchence.
- Nieee… masz wino? – odparła, masując sobie skronie.
Simon otwierał kolejne szafki, sprawdzając ich zawartość. Z jednej wyjął smukłą butelkę z ciemnego szkła.
- Jest tylko coś takiego – powiedział, stawiając butelkę na blacie.
- Może być – mruknęła dziewczyna, nie podnosząc głowy.
Po chwili czajnik zaczął gwizdać, a Simon szybko zdjął go z kuchenki i zalał sobie kawę.
Izzy sięgnęła po butelkę. Wino było słodkie, ale dość mocne. Miało dziwny, metaliczny posmak, ale dziewczynie to nie przeszkadzało.

***

Alec nie mógł spać w nocy. Wciąż myślał o młodej likantropce. Dziewczyna spała teraz w pokoju obok. Chłopak współczuł jej, straciła brata i została wilkołakiem, to było straszne przeżycie. To wszystko wydawało mu się bardzo dziwne. Alec czuł, że brakuje im jeszcze wielu elementów układanki.
Z Natashą było coś nie tak, ale chłopak jeszcze nie wiedział, co.
Alec ziewną. Chociaż był zmęczony, nie mógł zasnąć. Przewrócił się na drugi bok i przytulił się do Magnusa. Czarownik westchnął przez sen.

***

Obudziła się rano w łóżku Simona. Miała na sobie rozwleczony T-shirt i krótkie spodenki. Nic z tej garderoby nie należało do niej. Uniosła się na łokciach i od razu tego pożałowała. Głowa jej pękała, przed oczami zobaczyła kolorowe plamy. Jęknęła i opadła powrotem na poduszki. Zamknęła oczy, było jej niedobrze. Przygryzła wargę.
Przez uchylone okno dobiegał hałas ulicy. Poranne słońce przebijało się przez cienkie zasłony. Ponad tym wszystkim usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Uniosła lekko powieki. Do pokoju wszedł Simon, w ręce trzymał szklankę wody.
- Jak się czujesz? – zapytał szeptem, podchodząc do Isabelle.
Dziewczyna zamknęła ponownie oczy. Czuła nieznośny, pulsujący ból w skroniach.
- Gdzie moja stela? – zapytała cicho.
- Zaraz ci przyniosę – odparł Simon.
Chwilę później wrócił, niosąc przedmiot nieco większy od długopisu wykonany przezroczystej, lśniącej substancji.
- Daj mi ją – zażądała Izzy i nie zważając na pulsujący ból, podniosła się na łokciach.
- Nie – powiedział krótko Simon. – Ja to zrobię – dodał, popychając dziewczynę delikatnie na poduszki.
Dziewczyna wydała jęk sprzeciwu.
- Nie znam jeszcze wszystkich run, ale tą umiem. – Mówił lekko rozbawionym głosem.
Śmieje się, że się upiłam – pomyślała Izzy, ale wyciągnęła posłusznie rękę. Simon delikatnie ją ujął. Czubkiem steli nakreślił runę Iratze na wnętrzu jej nadgarstka.
Isabelle czuła lekkie pieczenie towarzyszące rysowaniu znaków, ale pulsujący ból głowy powoli mijał.
Dziewczyna zamrugała. Po bólu nie było śladu. Czuła się już dobrze. Choć wciąż miała mdłości. Uśmiechnęła się blado.
- Dzięki – powiedziała i pocałowała Simona w policzek.
Szybko wstała z łóżka ze zwinnością kota i przeciągnęła się, ziewając.
- Ile wypiłam? – zapytała, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu swoich ubrań.
Simon się zawahał.
- Całą butelkę – odparł w końcu.
Izzy westchnęła.
- Gdzie są MOJE ubrania? – zapytała, spoglądając pytająco na chłopaka.
- W salonie – odpowiedział.
Dziewczyna wyszła z pokoju.


***

Gdy się obudził, Magnusa nie było. Na jego poduszce, obok Prezesa Miał, leżała złożona kartka i jedna czerwona róża. Alec podniósł się na łokciach i wziął karteczkę. Przebiegł wzrokiem po starannym piśmie Magnusa.

„Nie chciałem Cię budzić, jestem u Catariny.
Nie wiem, kiedy wrócę. Likantropka jest ze mną.
Postaramy się czegoś dowiedzieć

Kocham Cię
Mags. :-*”

Alec uśmiechnął się lekko. Podniósł różę i wstawił do wazonu na komodzie, w którym stały czerwone lilie. Miała szkarłatny kolor, świeżo przelanej krwi. Jej słodki zapach rozchodził się po pokoju.

Chłopak ubrał się szybko i postanowił iść do Instytutu. Nie był tam już od kilku tygodni. Co prawda, wczoraj był na „przyjęciu” Jace’a, ale to się nie liczyło.
Dzisiaj, wszystkie wczorajsze wydarzania wydawały mu się pokręconym snem.
Wyszedł z mieszkania. Nie zakluczył drzwi, bo nikt nie odważyłby się okraść Wysokiego Czarownika Brooklynu.
Chłopak wyszedł na ulicę, zimny wiatr szczypał go w nos. Delikatnie prószący śnieg tworzył biały puch na poboczu. Przykrywał gołe gałęzie nielicznych drzew i szczyty wysokich latarni.
Tylko ulica nie była biała, pokrywało ją coś podobnego do błota. Samochody rozpryskiwały brudny, roztopiony śnieg na chodniki i przechodniów.
Uroki zimy w Nowym Jorku – pomyślał Alec wchodząc na stację metra. Gdyby nie okropna pogoda, poszedłby do Instytutu na pieszo.
W metrze było duszno i tłoczno. Przemoczeni i spoceni ludzie cisnęli się na siebie, popychani i szturchani łokciami przez innych.
Alec odetchnął z ulgą, gdy wyszedł znów na mroźną ulicę. Miał jeszcze kilka przecznic do przejścia.
         Gdy dotarł na miejsce, był cały pokryty białym puchem. W ciepłym wnętrzu windy śnieżynki rozpuściły się, mocząc mu włosy i kurtkę.
Winda zatrzymała się ze zgrzytem. Chłopak wyszedł na jasny korytarz. Bordowy, wytarty dywan tłumił jego kroki.
Alec poszedł do swojego pokoju, miał nadzieję, że nikt tam nie zaglądał pod jego nieobecność. Drzwi były otwarte, ale sypialnię zastał w takim samym stanie, w jakim ją zostawił. Tylko cienka warstwa kurzu pokrywała wszystkie przedmioty.
Chłopak otworzył okno i usiadł na łóżku. Nie miał pojęcia, co robić. Instytut wydawał mu się teraz obcym miejscem, niczym samotna sala izolatki. Chociaż zawsze traktował to miejsce jak swój dom, teraz wydawało mu się obce, jakby trafił w nieznane miejsce.
Nawet własny pokój, nie był już taki jak kiedyś. Wystarczyło kilka tygodnia w mieszkaniu Magnusa i już czuł, że to nie jego miejsce.
Chłopak westchną. Maił ostatnio tendencje do dramatyzowania. Zadrżało mu się to od czasu zerwania z Czarownikiem.
Magnusa nie będzie pewnie przez cały dzień. Alec nie miał ochoty siedzieć cały dzień w pustym mieszaniu na Brooklynie.
Wstał z łóżka – postanowił poszukać Jace’a. pierwsze miejsce, które przyszło mu do głowy to Sala Treningowa. Poszedł w tamtym kierunku.
Otworzył cicho drzwi i zajrzał do środka. Jace stał za Clary, trzymając ją jedną ręką w tali, a drugą poprawiał trzymany przez nią nóż.
Byli tak skupieni na sobie, że nie zauważyli Aleca.
         Rudowłosa rzuciła nożem, który przeleciał łukiem przez pomieszczenie. Wbił się w ścianę nieco ponad namalowanym białą farbą okręgiem. Chłopak nie chciał im przeszkadzać, więc zamknął drzwi.


------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest rozdział :) mam nadzieję, że się spodobał, jeśli nie to nic się nie stało.
Ostatnio nie mam czasu żeby przepisywać rozdziały, ale coś tam naskrobałam. Przez ostatnie dwa tygodnie w kółko pisaliśmy próbne testy :/ masakra, ale nie będę się tu wam żalić…
Za wszystkie błędy, literówki i inne moje przewinienia serdecznie przepraszam. Proszę o wybaczenie.
Jak na spowiedzi xD.
Dobra kończę idę się uczyć na jutrzejszy test <3



~~ Lightwoodówna~~