środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział VIII Noc przynosząca ból







Co za noc, pomyślała. Noc przynosząca każdemu tyle bólu.





         Magnus wrócił do swojego mieszkania. Wydawało mu się teraz puste i ciche.
Czarownik czuł się nieobecny, jakby od reszty świata oddzielała go szyba. Nie był w stanie o niczym myśleć. Miał pustkę w głowie. To wszystko jeszcze do niego nie dotarło. Wciąż wierzył, że to tylko kolejny koszmar, że zaraz się obudzi we własnym łóżku i wszystko będzie jak dawniej.
         Magnus przeszedł przez salon i nie włączając światła dotarł do swojej sypialni. Usiadł na łóżku przeczesując włosy palcami. Wszystko zaczęło powoli do niego docierać. Po jego policzkach znów popłynęły łzy, nie był w stanie ich powstrzymać, ale to się już nie liczyło, nic się już nie liczyło. Stracił kogoś najważniejszego w swoim życiu, teraz nie miał już, po, co żyć.
Najlepiej byłoby gdyby zakończył to raz na zawsze- przemknęło mu przez głowę. Tylko jak? Czy był dostatecznie silny by samemu to zrobić?
Wiedział, że Alec byłby na niego za to wściekły, ale to się nie liczyło, już nie. Jak on w ogóle mógł myśleć, że Magnus będzie mógł żyć bez niego. To było nie do zniesienia - myśl o tym, że go już nie ma… że już nigdy nie usłyszy jego głosu, nigdy nie utonie w tych pięknych, błękitnych oczach.
Łzy płynęły po policzkach Magnusa nieprzerwanym potokiem. Przed oczami przemykały mu sceny ich wspólnych chwil.
Magnus dobrze pamiętał pierwszy raz, gdy spojrzał w głąb jego błękitnych oczu. To było cudowne doświadczenie, od tamtej chwili chciał tylko patrzeć w te oczy i zapomnieć o reszcie świata…
Teraz każde spojrzenie w błękitne oczy Aleca, sprawiało, że jego serce przeszywał ostry ból.
Najgorsza była ostatnia scena.
         Znajdowali się na starej, opuszczonej stacji metra. Magnus wpatrywał się w Aleca ze łzami w oczach. Chłopak miał spuszczoną głowę, a jego policzki były wilgotne od łez.
Magnus aż za dobrze pamiętał tamtą chwilę, obraz był żywy i wyraźny, czarownik nie oglądał go z boku jak poprzednie wspomnienia, był teraz częścią rozgrywającej się sceny. Po raz kolejny stał tam i wpatrywał się w chłopaka i po raz kolejny żałował słów, które wówczas wypowiedział, słów, które zmieniły wszystko. Uświadomił sobie, że to był najgorszy wybór w jego życiu, ale teraz było już za późno, już nic nie mógł zmienić. Ból rozdzierał mu serce, gdy opuszczał Aleca, ale myślał w tedy, że postępuje właściwie.
         To wszystko jego wina- ta gorzka prawda dotarła do niego po wspomnieniu chwili ich rozstania. Gdyby dał mu kolejną szansę chłopak teraz by żył, może nawet byłby szczęśliwy… ale teraz to już nie ważne, nie mógł cofnąć czasu.
         Magnus nie był już tylko zrozpaczona, był też wściekły na siebie, bo mógł temu wszystkiemu zapobiec. Poderwał się z łóżka i podszedł do toaletki przy przeciwległej ścianie. Miał ochotę rozbić lustro, jednak powstrzymał się i spojrzał na swoje odbicie. Miał podkrążone oczy i potargane włosy, a na jego policzkach widniały ślady rozmazanego tuszu do rzęs. Krótko mówiąc, wyglądał okropnie, jednak bardzo się tym nie przejął. Starł tylko resztki makijażu i usiadł z powrotem na łóżku.
         Właśnie teraz coś do niego dotarło. Nie będzie mógł uczestniczyć w pogrzebie chłopaka. Nocni Łowcy nie wpuszczą przyziemnego na teren Cichego Miasta, czy gdziekolwiek to będzie miało miejsce. Tego był całkowicie pewny.
Poczuł jakby cegła wpadła mu do żołądka. Nie wiedział, dlaczego, ale uczestnictwo w pogrzebie było dla niego ważne, a teraz, gdy uświadomił sobie, że nie może tam iść poczuł pustkę, jakby ominęło go coś niezwykle istotnego.



***



Wszyscy zebrali się w dużym salonie. Każdy miał na sobie biały żałobny strój, ozdobiony czerwonymi runami.
         Maryse stała wpatrzona w okno, wyraźnie na coś czekając. Inni snuli się po pomieszczeniu ze spuszczonymi głowami. Nikt nic nie mówił.
         W uszach Izzy cisza brzmiała nienaturalnie donośnie. Dziewczyna przypomniała sobie jak się czuła po śmierci Maxa, teraz wydawało jej się, że to miało miejsce wieki temu, lecz wciąż nie pogodziła się ze stratą brata.
A teraz kolejna tragedia sprawiła, że jej serce było w strzępach. Straciła całe rodzeństwo, został jej tylko Jace.
         Przypomniałam sobie, że gdy była mała, chciała być jedynaczką, ale teraz oddałaby wszystko by znów mieć braci.
Nagle coś sobie uświadomiła.
- A Magnus?
- Co?- zapytał nieprzytomnie Jace. Głos miał ochrypły od długiego milczenia.
- Czy Magnus przyjdzie? – dopytywała się Izzy.
- Niby, dlaczego? Nie wpuszczą go do Cichego Miasta – powiedział chłopak, podchodząc do niej.
- Myślę, że on powinien tam być – upierała się dziewczyna.
- Cisi Bracia go nie wpuszczą – powiedział dobitnie blondyn.
- Zawsze można spróbować – Izzy nie dawała za wygraną, lecz jej głos stał się cichszy.
- Jak chcesz – mruknął Jace odsuwając się od niej o kilka kroków
         Izzy wyszła z salonu zamykając za sobą drzwi. Stanęła w cichym korytarzu pogrążonym w całkowitym mroku. Wyjęła telefon z małej torebki, obszytej drobnymi koralikami w kolorze krwi i wybrała numer Magnusa. Wydawało jej się, że czekała w nieskończoność zanim ktoś odebrał.
- Halo – usłyszała zmęczony głos Czarownika
- To ja, Izzy – wyjaśniła dziewczyna. Nagle dopadły ją wątpliwości czy dobrze robi, ale teraz było już za późno. Nie wiedziała jak to powiedzieć.
- Jesteś tam? – głos Magnusa wyrwał ją z zamyślenia.
- Tak, tak - powiedziała szybko. – Mam do ciebie ważne pytanie… - zamilkła na chwilę. Zaschło jej w gardle, ale ciągnęła dalej – przyjdziesz na po… pogrzeb? – głos jej drżał.
- Co? – zapytał zdziwiony. – Ale Cisi Bracia…
- Tym się nie martw – przerwała mu Izzy – po prostu jak najszybciej przyjdź do Instytutu – dziewczyna rozłączyła się bez słowa i wróciła do salonu.
         Nie zdążyła nawet zamknąć drzwi, gdy Maryse oznajmiła, że powóz przyjechał. Wyszli razem z pokoju. Zeszli bez słowa na dół i opuścili Instytut.
Przy bramie stał czarny powóz, jego przyciemniane szyby nie pozwalały zajrzeć do środka. Dwa wielkie, kare konie zaprzężone do powozu stały spokojnie, strzygąc uszami. Na ławce woźnicy siedział Cichy Brat, na głowie miał kaptur, a jego twarz spowijał cień.
Izzy rozejrzała się po ulicy, nigdzie nie było widać Magnusa, nie wiedziała, co ma teraz zrobić, grać na zwłokę, czy dać sobie spokój? Maryse wsiadła już do powozu, Jace stał jeszcze na chodniku wpatrując się wyczekująco w dziewczynę, która wciąż tkwiła przy bramie rozglądając się za czarownikiem.
- Izzy! – krzyknął zniecierpliwiony.
Dziewczyna zauważyła, że blondyn jest spięty.
         Isabelle rozejrzała się jeszcze raz po ulicy i powlokła się zrezygnowana do powozu. Wsiadając spojrzała w stronę bramy Instytutu. Zatrzymała się na pierwszym stopniu powozu, niepewna czy oczy ją nie mylą. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdowała, stał teraz wysoki, czarnowłosy chłopak o zielono- złotych, kocich oczach.




-------------------------------------------------------------------------------------------------

W końcu, po wielkich trudach powstał ten rozdział. Bardzo, bardzo przepraszam, że dopiero teraz, ale tak wyszło częściowo nie przeze mnie… ale co ja się tam będę tłumaczyć :D. Macie rozdział i mam nadzieję, że się podoba, podczas pisania miałam mieszane uczucia, więc chętnie- zresztą jak zawsze- poznałabym waszą opinię na jego temat, a więc czytajcie i komentujcie.
Przepraszam za wszelkie błędy i literówki.
Nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny rozdział, nie chce nic obiecywać bo znowu coś wypadnie i będziecie na mnie źli ;)
Ale się rozpisałam… no nic na koniec życzę wam jeszcze udanej majówki :D

~~ Lightwoodówna ~~ 


P.S. czytasz => komentuj

To wielka motywacja dla mnie, nawet, jeżeli krytykujecie.

4 komentarze:

  1. Jest kolejny rozdział, yeah!
    Zacznę od błędów:
    - " Magnus przeszedł przez salon i nie włączając światła dotarł do swojej sypialni." - występuje wtrącenie, poprawna wersja: "Magnus przeszedł przez salon i, nie włączając światła, dotarł do swojej sypialni."
    - "Stracił kogoś najważniejszego w swoim życiu, teraz nie miał już, po, co żyć." - po "po" zbędny przecinek.
    - "Najlepiej byłoby gdyby zakończył to raz na zawsze" - przed "gdyby" przecinek.
    Te mi się rzuciły w oczy, jeżeli jeszcze jakieś są, to nie chce mi się ich wypisywać. ;)
    Matko, Magnus. Rozpacz może cię zabić, wspomnienia mogą cię zabić.
    A Alec nie chciałby, byś umierał.
    Izzy. Tak mi przykro, pozostał ci jedynie przybrany brat.
    Ale końcówka wymiata. Jestem dumna z Isabelle, że zadzwoniła po Czarownika, powinien pożegnać ukochanego.
    Smutno, przejmująco, bardzo dobrze napisane, pomimo błędów ;)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. yeah Ola pisarką. Nie no dobre., bardzo dobre./ Jedyna, niepowtarzalna Bo<3
    ps nie komentuje byle komu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a paczaj jaką zajebistą h se wybrałam xd

      Usuń
  3. Tak, to było piękne i smutne.
    Tak, zryłaś mi psychikę (znaczy się jeszcze mocniej, niż była wcześniej).
    Niszczysz. Z każdym słowem niszczysz wszystko, co jest dla mnie ważne.
    Biedny Magnus... Nie wyobrażam sobie jego cierpienia. Ma teraz tak po prostu stać i patrzeć, jak Alec, jego uśmiech, jego głos, jego piękne błękitne oczy, ich marzenia, sekrety, wspólnie spędzone chwile, jak wszystko to, co liczyło się w jego życiu, płonie. Stój, Magnus. Pewny siebie i wyprostowany. Płacz tak długo, jak musisz. Otrzyj łzy i daj popłynąć kolejnym. Możesz już zawsze nosić w sobie ten ból, ale proszę, żyj...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane :D