niedziela, 16 marca 2014

Rozdział V Wymazać z pamięci







Nie można wymazać z pamięci wszystkiego, co sprawia ból.
Miasto kości





Na dworze dawno zapadł zmrok, teraz mogło być już po północy. Jasna tarcza księżyca wisiała wysoko na tle granatowych chmur. Nie było widać żadnej gwiazdy.
Dziewczynę owionął wiatr, a deszcze, który niedawno zaczął padać zdążył już zmoczyć jej czarne włosy i ubranie. Wiedziała gdzie ma iść i nie zważając na to, że była już przemoczona do suchej nitki podążyła na przód.
Latarnie rzucały blade kręgi światła na szary, betonowy chodnik, a kroki Izzy odbijały się echem od wysokich budynków. Ulice były dziwnie spokojne, tylko kilka taksówek minęło dziewczynę śpieszącą na Brooklyn. W tej wszechobecnej ciszy było coś złowieszczego, jakby cały świat pogrążył się w żałobie. Jednak, Izzy nie miała czasu zaprzątać sobie tym głowy, musiała jak najszybciej dotrzeć do Magnusa. Byłoby o wiele prościej, gdyby odebrał od niej telefon, ale od czasu ich popołudniowej rozmowy, nie odebrał ani razu.
         Dziewczyna nie wiedzieć, czemu, była pewna, że zastanie czarownika w domu i dlatego, postanowiła tam iść, to była ostatnia nadzieja, tylko on może uratować Aleca.
          Gdy dotarła do mieszkania Magnusa niepewnie nacisnęła dzwonek. Stała przed drzwiami kilka minut, które ciągnęły się w nieskończoność. Chłodny wiatr przewiał ją do kości. Mokre ubrania ciążyły jej, nieprzyjemnie drażniąc skórę. Była przemarznięta, ale teraz to jej nie obchodziło, nie czuła chłodu.
Myślała tylko o tym, jak przekonać Magnusa, aby przybył do Instytutu.
         Dziewczyna drgnęła zaskoczona, gdy drzwi się otworzyły. Chociaż Izzy wiedziała, że czarownik mocno przeżył zerwanie z Alekiem, nie spodziewała się zastać go w tak opłakanym stanie. Był boso, miał na sobie jedynie stare, znoszone spodnie od dresu, opuszczone nisko na biodrach i wymięty, czarny T- shirt, który był na niego za duży przynajmniej o dwa rozmiary. Włosy zwykle postawione w wysokie kolce i posypane toną brokatu, teraz były splątane jakby właśnie wstał z łóżka. Dopiero po chwili do Izzy dotarło, że jest środek nocy i pewnie obudziła czarownika.
         Magnus wpatrywał się w dziewczynę sennym wzrokiem, jakby nie był pewien czy jeszcze śni.
- Musisz przyjść do Instytutu!- wypaliła Izzy, robiąc krok w jego stronę.
- Nic nie muszę- powiedział wolno czarownik.
- Jeśli nie przyjdziesz on umrze- krzyknęła, tracąc nad sobą panowanie.
Czarownik stał, jakby w ogóle jej nie usłyszał, wpatrywał się w mrok niewidzącymi oczami.
Izzy drżała z zimna, nie miała ochoty, dłużej stać na schodach, więc przepchnęła się koło Magnusa i weszła do mieszkania, gdzie było gorąco i duszno.
         Czarownik odruchowo poszedł do salonu i usiadł na złotej kanapie przed kominkiem,- w którym palił się błękitny ogień- dziewczyna usadowiła się na dywanie przed nim. Izzy rozejrzał się po pokoju: wszędzie walały się pudełka po jedzeniu na wynos i puszki po napojach, gdzieniegdzie leżały też chusteczki i styropianowe kubki po kawie.
- Byli u niego Cisi Bracia…- zaczęła, a po jej policzkach popłynęły łzy- powiedzieli… że nie przeżyje nocy…- głos zamarł jej w gardle. Ukryła twarz w dłoniach- nienawidziła, gdy ktoś widział, że płacze, ale teraz o to nie dbała.
- Jeśli oni mu nie pomogli, to skąd pomysł, że mnie się uda?- zapytał, Magnus, wpatrzony w błękitne płomienie w kominku.
Izzy otarła łzy i spojrzała na niego. Jego zielone, kocie oczy odbijały światło błękitnych płomieni, ale dziewczyna dostrzegła kryjący się w nich głęboko, ból.
- Już raz go uratowałeś- przypomniał mu dziewczyna, nie odrywając wzroku od jego twarzy.
Magnus westchnął, ale nic nie powiedział. Izzy z każdą mijającą sekundą była bardzie podenerwowana, wiedział, że nawet kilkuminutowa zwłoka może przesądzić o życiu Aleca.
Czarowni wyglądał, jakby toczyła jakąś, zaciętą, wewnętrzną walkę. Nagle poderwał się z kanapy i szybkim krokiem opuścił pokój. Dziewczyna odprowadziła go zdziwionym spojrzeniem. Magnus zniknął w korytarzu prowadzącym do jego sypialni.
        
Po kilku minutach wrócił, ubrany w czarne obcisłe jeansy i bluzę w takim samym kolorze, na nogach miał trampki do kostek, a jego włosy były gładko zaczesane do tyłu. Nie miał na sobie ani grama brokatu.
         Przechodząc koło regały sięgną po dużą, oprawioną w czerwony aksamit księgę i otworzył ją na pierwszej stronie. Podszedł do wściekle różowej ściany, naprzeciwko kominka i zaczął czytać. Wypowiadał cicho słowa w nieznanym przez Izzy języku.
Na środku ściany pojawił się jaśniejący punkt, który rozrastał się, aż osiągną rozmiary drzwi. Czarownik oderwał od niego wzrok i spojrzał na dziewczynę.
- Chodź- powiedział wskazując na Portal.
Magnus cofną się od ściany odkładając księgę na duży, drewniany stół pośrodku pomieszczenia.
- Ty pierwszy- powiedziała dziewczyna wpatrzona w drgającą powierzchnię Portalu.
- Jak chcesz- mruknął czarownik podchodząc do ściany.
Staną na wprost jaśniejących drzwi i zamknął oczy. Lśniącą taflę zaczął zastępować obraz przedstawiający wysoki budynek Instytutu.
Magnus wstąpił do Portalu, po chwili pojawił się po drugiej stronie.
Dziewczyna zrobiła to samo. Poczuła napierającą na nią ciemność, zakręciło jej się w głowie, nie mogła złapać powietrza. Nagle uderzyła kolanami w wilgotną trawę. Szybko wstała i otrzepała spodnie. Stała przed ogromnym, starym gmachem Instytutu.
         Czarownik zdążył już dojść do marmurowych schodów, dziewczyna szybko podążyła za nim, doganiając go dopiero przy drzwiach. Razem wkroczyli do środka. Magnus szedł szybko, a jego kroki odbijały się echem od ścian opustoszałego korytarza.



Po chwili stanęli przed drzwiami do Izby Chorych. Czarownik zawahał się zanim otworzył drzwi. Gdy w końcu nacisnął klamkę, miał kamienną twarz.
Izzy weszła do środka i podeszła do Jace’a, Magnus stanął w drzwiach.
Nocny Łowca poderwał się z krzesła spoglądając ze zdumieniem, raz na Izzy, raz na Magnusa. Po chwili odsunął się od łóżka Aleca z wyrazem zrozumienia na ściągniętej twarzy.
Czarownik nie był w stanie wejść do pomieszczenia, cały czas stał w drzwiach.
Izzy ścisnęło się serce, gdy spojrzała na brata. Zakręciło jej się w głowie i musiała złapać się metalowej ramy łóżka, żeby nie upaść. Oddychała szybko, w powietrzu czuła metaliczny zapach krwi. Pociemniało jej przed oczami.
- Musicie wyjść- usłyszała głos Magnusa, jakby stał na końcu długiego tunelu.
         Izzy zamrugała kilka razy i znów zobaczyła salę dla chorych. Jace ciągnął ją brutalnie za ramię. Dziewczyna z trudem ruszyła się z miejsca, nie chciała opuszczać brata, ale wiedziała, że to jedyna nadzieja, żeby mu pomóc.
         Nawet nie zauważyła, gdy znalazła się na korytarzu wyciągnięta tam przez Jace’a siłą. Chłopak zamknął z łoskotem drzwi i stanął obok nich, jak strażnik. Dziewczyna opadła na zimną, marmurową podłogę, opierając się plecami o wyłożoną boazerią ścianę. Oddychała ciężko jakby przebiegła maraton. Podciągnęła kolana do klatki piersiowej i oparła na nich głowę. Włosy opadły jej, tworząc kurtynę zasłaniającą ją przed wzrokiem Jace’a. Teraz mogła płakać bez przeszkód, ale jak na złość łzy nie chciały płynąć.
         Izzy spojrzała niepewnie na chłopaka. Jace stał sztywno przy drzwiach, niczym marmurowy posąg strzegący wejścia do zamku. Jedyną oznaką życia był wolny, miarowy ruch klatki piersiowej przy każdym oddechu.
         Isabelle była bardzo zmęczona, powieki ciążyły jej coraz bardziej. Ciemność, która ją ogarnęła była gęsta i nieprzenikniona.
Zasnęła…






--------------------------------------------------------------------------------------------------


Na początku chce was bardzo, bardzo mocno przeprosić za to opóźnienie. Babcia miała imieniny, prądu nie było, internet się nie chciał połączyć… wszystko uwzięło się, żeby tylko ta notka nie powstała.
Jest trochę krótsza niż inne, ale mam nadzieję, że wystarczy.
Kolejna notka mam nadzieję, że już bez utrudnień pojawi się za tydzień w sobotę.
Dobranoc i udanego poniedziałku- jeśli to jest możliwe :D

~~ Lightwoodówna ~~


P.S. czytasz => komentuj

To wielka motywacja dla mnie, nawet, jeżeli krytykujecie.

5 komentarzy:

  1. Czasami brakuje akapitów i przecinków (czasami są w miejscach, gdzie nie powinny być) i występują również literówki, ale całość rysuje się ok.
    Nadal jest smutno i niepewnie.
    Cieszę się, że Magnus się ogarnął i przybył do Instytutu.
    Teraz tylko niech uleczy Aleca.

    Czekam na nn ^^
    una-infinidad.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetna notka. Występują drobne błędy ale jest ok. Już nie mogłam się doczekać jak pojawi się Magnus. Niecierpliwie będę czekać do soboty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za błędy :) Postaram się ogarnąć tą notkę i ją zaktualizować. Pisałam bardzo szybko bo wiedziałam, że nie możecie się już doczekać :D
      Mam nadzieję, że w tym tygodniu uda mi się bez przeszkód dodać nn :)

      Usuń
  3. pisz dziewczyno, pisz :3 uwielbiam opowiadania typu Malec, w ogóle wszystko co z tą parą jest związane <3 stara ze mnie krowa, ale Dary Anioła są moją piętą achillesową. Bardzo podoba mi się twój sposób pisania, nie mogę się doczekać następnej notki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ty możesz przerywać w takim momencie?! Fakt, rozdział trochę krótki, ale jestem osobą, która nigdy nie ma dość dobrych tekstów, zwłaszcza o swoich ulubionych bohaterach, więc się nie przejmuj. Ale nie rób mi czegoś takiego. To już kolejny rozdział zakończony w dramatycznym momencie walki o życie, gdy moje nerwy sięgają zenitu i cała drżę. I powoli już nie wyrabiam. Co ja mam pisać, kolejny świetny rozdział, a teraz lecę czytać dalej, bo zaraz nie wytrzymam.
    Baj! -.-

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane :D